— Znają mnie tu wszyscy ludzie, byłem przez dwa lata podcechmistrzem, ożeniłem się raz drugi z Małgorzatą, rodzoną siostrą byłego naszego cechmistrza, sławetnego Mikołaja Kryłosa, który ma dwa domy w samem mieście i jest najgrubszym obywatelem miasteczka.
— O hoho! — zaśmiał się znowu nieznajomy i sięgnął ręką pod kaftan, gdzie była duża zakrzywiona szabla.
— Zna mnie nawet ojciec gospodni z pod Opatrzności w Jarosławiu; — mówił dalej bednarz — robiłem dla niego na wino trzy beczki z suchej dębiny i napuszczałem nawet siarką dęgi, jak tego żaden bednarz, ani nawet Jakób z Krakowca, nie potrafi, ani nawet Radysz, który niezasłużenie ma reputacyę najlepszego bednarza...
Nieznajomy zaśmiał się, przez co tak zmieszał bednarza, że ten gębę zamknął i stał jak niemy. Widząc to nieznajomy, rzekł łagodniejszym już głosem:
— Po twoich nocnych wycieczkach w tym dzikim parowie widzę, że jesteś duch niespokojny, a takich mi właśnie trzeba...
— Święty Antoni! — krzyknął bednarz — jam najspokojniejszy obywatel w całem mieście! Mógłbym był wyprocesować majątek po pierwszej żonie mojej, ale dla miłego spokoju zrzekłem się. Sąsiad wlazł mi w grunt; dla miłego spokoju posunąłem się. Krewny mojej żony w uroczyste
Strona:Konfederat.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.