Strona:Koniki Tadzia, Stróżak, Lekcja Emilki.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiem odmienił, taki sie akuratny zrocił, że to daleko szukać takiego!
— Dusza, nie chłopak! — mówiły o nim kobiety z podwórka.
Już nawet nikt go „stróżakiem“ nie naazywał Wszyscy mu grzecznie mówili: Eranuś, Franeczek!
Tak było ciągle.
Aż raz, w pół roku może, siedzi ojciec przed kominem i fajkę pali, a Franek... puc go w rękę!
— Cóż tam nowego? — pyta stróż.
— Jabym tatuńcia prosił, żeby mnie na książce uczyć kazał, tobym potym, jak będę mądry, Karolka też uczyć mógł!
Zabłysły na to ojcu łzy w oku, i matka prędko twarz fartuchem otarła, a nazajutrz Franek, uśpiwszy swego wychowańca, zasiadł nad... elementarzem.
Ciekawa rzecz, jak mu też to pódzie!..