dał z skrzepłéj rycerza prawicy, gdy go porwał i wzniósł nad głową Dżafar. Odcięła mu jedną i drugą rękę cięciem bułata, rozpłatano głowę i padł tuląc sztandar do piersi. Podniósł go Abdallah poeta, ale i ten legł pod ciosami wrogów. Wreszcie dostał się do rąk Kaleda, ten głosem grzmiącym, pokrzepił chwiejące się muzułmanów szyki i potężnem ramieniem, wyrąbał sobie drogę przez środek Rzymskich zastępców. Noc rozłączyła walczących.
Następnego dnia Kaledowi który objął naczelne dowództwo, udało się fałszywemi pochodami, tak oszukać nieprzyjaciela, iż ten myśląc że posiłki nadeszły muzułmanom, trzymaj się odpornie, a za pierwszem natarciem tył padał. Bogaty obóz Rzymski wpadł w ręce zwycięzców. Między poległymi, znaleziono zwłoki Dżafara, okryte zaszczytnemi bliznami, i zabrano je do Medyny.
Zwycięzki zastęp obciążony łupami, wszedł do miasta w ponurem milczeniu, jak orszak pogrzebny. Lud powitał go okrzykami smutku i wesela. Gorzkie łzy wylewano nad zgonem mężnego Dżafara. Pozostawił on wdowę i syna. Widok jéj tak zranił serce proroka, że wziął sierotę na ręce i gorącemi oblewał łzami. Ale cóż może zrównać jego boleści, gdy ujrzał zbliżającą się córkę wiernego Zeida. Padł jéj na szyję słowa nie mogąc przemówić. Łzy proroka, zdziwiły obok stojącego wyznawcę, który rzekł: Śmierć zaszczytna czyż nie będzie wynagrodzoną uciechami raju? „Niestety” odrzekł mu prorok, „to są łzy przyjaźni, wylewane po nieopłaconéj stracie.”
Zwłoki Dżafara, pogrzebano trzeciego dnia po powrocie wojska. Mahomet ochłonąwszy z pierwszych uniesień żalu, wrócił do swych czynności, łagodnie ganiąc rozpacz ludu.
„Nie płaczcie” mówił „nad zgonem mego brata; w miejscu dwóch ramion odciętych, ma on dwa skrzydła, co go niosą do raju, tam, czeka go nagroda zaszczytnie poległych!”
Za bohaterstwo swoje Kaled przezwany został Mieczem Bożym,