Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Przelękli się Muzułmanie, podali tył i pierzchli bezładnie. Próżno silił się prorok ich powstrzymać, każdy pragnął czemprędzéj umknąć z okropnej doliny.
Widok ten rozradował ninawistnych Mahometowi.
„Na Boga” wołał Abu­‑Safian, „chyba fale morza ich wstrzymają.”
„Czarodziéjska potęga proroka kończy się” mówił drugi.
Mahomet uniesiony rozpaczą pchnął muła w zastępy wroga, ale Al­‑Abbas pochwycił mu cugle i wydał grzmiący okrzyk. Na jego głos potężny, wstrzymali się uciekający, a nie widząc za sobą pogoni, zwrócili się i stawili czoło schodzącemu z gór nieprzyjacielowi. Wszczął się bój morderczy. „Rozpala się ogień” zawołał prorok radośnie, słysząc chrzęst zbroi i szczęk oręża. — Pochyliwszy się zaś z siodła, podjął garść pyłu i cisnął ją na nieprzyjaciół wołając: „Gińcie niech was ten pył oślepia.”
Zmieniła się postać rzeczy; górale pierzchli. Malek i Takefici schronili się do swojego miasta, reszta uciekła do obozu Autas. Mahomet rozłączywszy się w dolinie Honein wysłał Abu­‑Amira z silnym oddziałem na zdobycie obozu. Hawazyni bronili się dzielnie. Abu­‑Amir poległ, ale siostrzeniec jego Abu­‑Musa objął po nim dowództwo, i przechylił zwycięztwo na stronę Muzułmanów. Obóz wraz z niesłychaną liczbą łupów, wpadł w ręce zwycięzców. Abu­‑Musa wiodąc mnogich jeńców, wrócił trymfując do doliny Honein. Jedna z branek, Al­‑Szyma córka jego mamki Halemy, cisnęła się prorokowi do nóg, błagając go o wolność. Próżno usiłował Mahomet rozpoznać w zgrzybiałej staruszce towarzyszkę lat dziecięcych; ale Szyma obnażywszy ramie przekonała go pokazując mu bliznę od rany którą jéj bawiąc się zadał.
Podniósł ją z kolan łaskawie, i dał do wyboru: przytułek w własnym domu, lub wolność wrócenia do swoich.
Przy podziale branek powstała trudność. Mogliż Muzułmanie, żyć z niewiastami zamężnymi, nic popełniając grzechu cudzołóztwa? W porę tedy przybyło objawienie z nieba. „Nie poślubicie zamężnych kobiet, jeśli nie są brankami wojennymi i jeśli się na to niezgadzają.” Według więc tych słów, niewiasty zamężne mogły się stać żonami tych, co jo pojmali w niewolę.
Zostawiając w bezpiecznem miejscu jeńców i łupy, ruszył Mahomet w pogoń za Takefitami. Miasto ich i panujący nad nim