Lud począł się niepokoić. Mahomet miał objawienie — do którego odnoszą się te wyrazy Koranu „Tym co chcą zostać w tyle i z tego tlómaczą się; powiedzcie, iż płomienie piekielne gorętsze są! Czekają ich ciągłe łzy późniéj.” Wiernymi mu byli w téj potrzebie niektórzy zwolennicy. Al‑Abbas, Omer i Abda‑braman złożyli mu znaczne summy pieniędzy, kilka żarliwych niewiast zniosło mu swoje klejnoty i stroje, Otman złożył tysiąc a podług innych dziesięć tysięcy denarów, za co mu przeszłe, teraźniéjsze i przyszłe grzechy odpuszczone zostały.
Abu‑Beker dał cztery tysiące drachm; wachał się w ich przyjęciu prorok wiedząc, iż to całe mieniejego stanowi. „Cóż zostanie” rzekł, dla ciebie i twój rodziny? „Bóg i jego prorok,” odpowiedział mu. Te pobożne przykłady wielkie sprawiły wrażenie; mimo to z trudnością przyszło Mahometowi zgromadzić dziesięć tysięcy jeźdźców i dwadzieścia tysięcy pieszych. Ali pałający żądzą sławy, ku wielkiéj swej zgryzocie, naznaczony został gubernatorem Medyny i musiał pozostać w domu. Wreszcie wszystko było gotowe do pochodu i wojsko pożegnało miasto; kwiat armji składali Kazradici i ich sprzymierzeńcy, dowodził nimi Abdallah‑Ibn‑Obba. Ten jednak za nadejściem nocy, rozłożył się obozem w tyle armji, a gdy ta przed wschodem słońca wyruszyła w pochód, wrócił z swym wojskiem do Medyny. Zobaczywszy Alego, starał się zniechęcić go, mówiąc mu: iż prorok zostawił go w mieście chcąc go się pozbyć. Urażony tém Ali dognał Mahometa i spytał go, czyli to była prawda.
„Ci ludzie,” odrzekł Mahomet; „są to kłamcy, należą do stronnictwa obłudników i niepewnych, coby chętnie bunt w Medynie podnieśli, zostawiłem cię w tyle, byś miał na nich oko, a zarazem strzegł rodzin naszych. Chciałem, żebyś mi był jak Aaron Mojżeszowi.” Ali powrócił zaspokojony do Medyny. Armji wkrótce dotkliwie poczęła dokuczać skwarna pora roku. Wielu wróciło następnego dnia, inni czwartego. Ile razy donoszono o ich dezercji prorokowi. „Niech idą” odpowiadał „jeśli są mi zdatni, Bóg ich do nas zwróci.” Gdy tak, część upadła na duchu w pochodzie, ci którzy zostali w domach, gnuśność swą gorzko wyrzucali sobie. Jeden z nich Abu‑Kaitema wszedłszy do ogrodu, spostrzegł w cieniu roskosznego namiotu ucztę z mięsiwa i świeżéj wody złożoną, a zastawioną rękami dwóch żon jego.
Zatrzymawszy się u wejścia „w téj chwili, zawołał, prorok
Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/135
Ta strona została przepisana.