Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/138

Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ XXXIII.

Wjazd tryumfalny do Medyny. Ukaranie tych co nienależeli do wyprawy. Skutki wyklęcia. Śmierć Abdalli Ibn­‑Obby. Kłótnie w Haremie proroka.

Powrót Mahometa do Medyny z wypraw wojennych, nacechowany był skromnością. Za zbliżeniem się do miasta wybiegła na jego spotkanie rodzina i lud, on ich ściskał i witał. Widok wojska wracającego z najodleglejszej dotąd wyprawy, wzbudził w ludzie silne uczucia radości.
Tylko ci co gnuśnie pozostali w domach, nic dzielili ogólnego wesela. Wszystkich tych ogłosił Mahomet niegodnemi, wzbraniając mieszkańcom obcowania z nimi. Zmiękczony jednak szczerym ich żalem i wstydem, niektórym z nich przebaczył. Ci zaś z których interdyktu nie zdjęto, przywiedzeni do rozpaczy pogardą i szyderstwem ogółu, wlasnemi rękoma przykuli się do ściany Meczetu, poprzysiągłszy niezrzucać kajdan, dopóki plama nad niemi ciążąca, przebaczeniem proroka startą nie będzie. Mahomet zaś poprzysiągł że im nie przebaczy, dopóki nie odbierze na to rozkazu Boga. I gdy przyszło objawienie niebieskie, Mahomet uwolnił ich, ale trzecią część ich majątków skonfiskował na pobożne cele, i rozdzielił między biedniejszych.
Pomiędzy winnymi, zostającymi pod interdyktem był Kaab­‑Ibn­‑Malek, Murara­‑Ibn­‑Rabia, i Hilal­‑Ibn­‑Omeya. Byli to niegdyś, jedni z najżarliwszych wyznawców Islamu, dla nich pozostał prorok nieubłaganym; czterdzieści dni trwał interdykt, rozciągający się i do ich żon.
Obraz położenia swego pod tém wyklęciem, jaki nam daje Kaab­‑Ibn­‑Malek, żywemi barwami maluje potęgę, jaką rozciągał Mahomet nad umysłami prawowiernych. Każdy odemnie stronił, mówi Kaab, żony moje uwięzione były w domu, ja błąkałem się po mieście samotny wśród tłumu.
Przybyłem do Meczetu, usiadłem obok proroka, powitałem