Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/144

Ta strona została przepisana.

niów. Kaled nosił ich kosmyk w turbanie, i zaręczał że go w bitwie nadludzką darzyły siłą.
Czując zbliżającą się ostatnią godzinę, usiłował Mahomet tém głębiéj wyryć w sercach ludu zasady swéj wiary. Często przemawiał tedy z mównicy w Kaabie, lub z wielbłąda.
„Słuchajcie mych słów, mówił: bo niewiem, czy następnego roku znów się tu spotkamy. Słuchacze moi, jestem jak wy człowiek, co chwila może mnie powołać anioł śmierci!”
Następnie wpajał moralne zasady, radził im, jak postępować w przykrych chwilach życia. Słowa to głęboko wyryte w sercach przytomnych, ogromny wpływ wywarły, przelewając się w potomność, na cały muzułmański świat.
„Czy wierzycie” wołał „że istnieje tylko jeden Bóg, że Mahomet jest jego prorokiem i apostołem, wierzycie w raj i piekło, w sąd ostateczny?” Jednogłośnie odpowiedziano mu: „Wierzymy!” Następnie zaklinał ich na te święte dogmaty wiary, by miłowali, szanowali jego rodzinę, a szczególniéj też Alego. „Ktokolwiek mnie kocha” mówił — „niech jak przyjaciel przyjmie do serca Alego. Niech Bóg błogosławi tym, co go miłują, a odwraca się od jego wrogów!”
Po spełnieniu wszystkich obrządków religijnych, po czułém pożegnaniu z rodzinném miastem, ruszył Mahomet z powrotem do Medyny na czele pielgrzymów. Skoro ujrzał zdala miasto, zawołał: Bóg jest wielki! Bóg jest sam jeden. On jest królestwo. Jemu należy się cześć. On jest wszechmocny. On spełni obietnice swe. On stał przy słudze swym i rozproszył nieprzyjaciół jego, wróćmy do domów a chwalmy i czcijmy Go.”
Na tém się kończy ostatnia pielgrzymka proroka.