Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/288

Ta strona została przepisana.
262
O STOSUNKACH POLSKI Z TURCYĄ I TATARAMI.

pędem. Wprawdzie nie trzeba ich było do wyprawy zachęcać, gdy utrzymywali się z łupu. Ale nim się nazwyczaili do perjodycznych napaści, i ci i owi prowadzili ich na Polskę. Już to naprzód za pierwszych Jagiełłów niespokojni książęta z Wołynia i z Halickiego, szli z bandami Tatarów i łupieżyli. Potem i Litwa chociaż już nawet z Polską złączona sojuszem wiecznym, cichaczem się mściła przez Tatarów, krzywd swoich urojonych. Swidrygiełło Tatarów prosi, by go na księstwie litewskiem wbrew królowi posadzili. Michał Zygmuntowicz straciwszy wszelkie nadzieje, że po ojcu dostanie się do władzy, także uciekał się do nich, co nie małéj dało podniety napaściom w latach 1448—50. Potem mszcząc się że Korona bierze ruskie ziemie do siebie, ten i ów Litwin przekradał się do Krymu i wiódł najezdców na Polskę. Żadna wojna domowa, nieporozumienie większéj wagi pomiędzy Koroną a Litwą, nie odbyło się bez towarzystwa tatarskiego. Ale wszystkie te nieprzyjaźni i czasowe środki ustały, ale nie ustała nienawiść czy sobkostwo Wołochów. Szli nieraz z Turkami i z Tatarami na Polskę uwodząc ludność jak tamci i zabierając łupy. Czasami nawet na własną rękę odbywali wyprawy Wołochowie w czasie napaści tatarskich na koronne ziemie i gdy wróg już liczne zagony zapuścił, oni z tyłu wpadali na Pokucie i sprawiali się tam zupełnie po tatarsku, a trzeba wiedziéć że Wołochowie Pokucie uważali za swój kraj, za odrywek od ojczyzny, i często dawniéj o nie spierali się z Polakami; tem więc brzydszy icli był postępek, że niszczyli tych, których za własnych uważali braci. Ale chytry wołoszyn umiał drwić sobie z tego nieprzyjaciela. Nieraz, bywało, swoich w Polskie przestroiwszy suknie bił Tatarów i Turków, a tłomaczył się potém, że to Polacy ich bili. Potem już znali najlepiéj drogę Tatarzy do Polski i nie potrzebowali pomocników.
Mimo to jednakże rzeczpospolita często wchodziła w traktaty z nieznośnym sąsiadem.
Jurgieltem zjednywali ich sobie naprzód, jako ludzi łakomych, królowie. Dawniej słali tylko upominki i dary, Kaźmierz Jagiellończyk miał hanów, którzy na jego rozkaz a tem bardziéj na prośbę, w piekło gotowi byli poleciéć, ze strachu dla potęgi polskiéj i sławy. Późniéj jurgieltem trzeba było Tatarów sobie kupować, zwłaszcza, że w zwyczaj weszło jeszcze go hordzie złotéj płacić. Król Olbracht dawał zwykle zawolcom 30,000