Strona:Koran (Buczacki) T. 2.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

19. Bo gdy nas tu mieszkańcy zobaczą ukamienują, albo zmuszać będą do bałwochwalstwa, i całe szczęście dla nas zgasłoby[1].
20. Odkryłem ich historję współmieszkańcom, aby widzieli spełnienie obietnic Boskich, bo Jego słowa są niewzruszone. Miasto wiodło o nich spór, nad Jaskinią, ich schronieniem, chciano stawiać świątynię; niebo się nimi opiekowało i wierni, którzy bronili ich sprawy, zawołali: My na tem miejscu wzniesiemy kościół.
21. Będą się sprzeczać o liczbę, wielu ich tam było; jedni powiedzą, było ich trzech[2], a pies czwarty; drudzy, że było pięciu[3], a pies szósty; inni jeszcze utrzymywać będą, że było siedmiu[4], a ich pies ósmy; lecz to jest chęć zgłębienia tajemnicy, o któréj nikt z was wiedzieć nie może, powiedz im: Bogu tylko wiadomą jest dokładnie ich liczba.
22. Nie mów inaczéj, tylko według wskazanéj ci nauki, a nie opowiadaj historji o nich niewiernym.

23. Nie mów nigdy, uczynię to a to jutro, nie dodawszy, jeżeli się tak Bogu podoba. Podnieś ku niemu myśl twą, gdy o nim rzeczy zapominasz, mówiąc: Panie! oświeć mnie, i daj poznać prawdę[5].

  1. To znaczy przepadłoby zbawienie dusz waszych.
  2. Jakobita Al’Seyd.
  3. Tak utrzymywało wielu Chrześcian szczególnie Nestorjanie.
  4. Tak utrzymują Chrześcianie w ogólności.
  5. Mahomet pytany przez Żydów o siedmiu śpiących, przyrzekł odpowiedzieć im nazajutrz, a zapomniał dodać: „Jeżeli się Bogu podoba.” Dla ukarania go za to zapomnienie, objaśnienie nastąpiło dopiero za kilka dni. Zaniedbanie tego wyrażenia jest bezbożnością zawsze pociągającą za sobą karę nieba. Opowiadają w tym przedmiocie bajkę nader charakterystyczną. Lew pewien chwalił się przed lisem ze swojej siły i dzielności. „Jak spotkasz wołu téj nocy, zapytał lis, czy potrafisz go porwać? Jeśli się Bogu podoba porwę go bez trudności. A konia? Jeśli się Bogu podoba porwę go i zaniosę do mojéj jaskini. A owcę? Oh, zawołał lew, na to dość jednego mego pazura.” Za nadejściem nocy lew uczuł głód, spotkał wołu i porwał go, jak zapowiedział. Lis winszował mu tego dowodu siły. Nazajutrz w nocy głodny lew rzucił się na konia porwał i uniósł nie zatrzymawszy się ani chwili. Lis wyraził mu swoje podziwienie. Na trzecią noc lew, który znowu bardzo był głodny, chodząc długo nie spotkał nic prócz owcy i zdecydował się zjeść choć tę drobną potrawkę, w niedostatku czego pożywniejszego, pochwycił ją pazurami, ale pazury jego wplątały się w gęstą wełnę zwierzęcia i nie mógł ich wydostać.