Strona:Koran (Buczacki) T. 2.djvu/612

Ta strona została przepisana.

To na kobiercach, pysznych szmaragdowych,
Usypiać w cieniu, ciszy i ciemnoty,
To pod namiotem niebios brylantowych,
Budzić się znowu, dla nowéj pieszczoty,
Ubrani w drogie zawoje i szaty,
Na wieczne życie, na potomne laty.

Najmniejszych niezgód nie będzie w ich gronie,
Ulecą smutki, bolesne wspomnienia,
Tylko cna rozkosz kołysząc na łonie,
Nasuwać będzie pieszczone marzenia,
Takie za cnoty wieczne życie czeka,
W rajskim Dżenecie każdego człowieka.

Ach! bo w dobroci jest Pan Bóg bez miary,
I niepojęta siła świętych cudów,
Nie przeliczone szczodrobliwe dary,
Które on zsyła na miliony ludów,
Lżéj kroplę wody zliczyć w fal nacisku,
I drobne piaski w pustyni łożysku.

Boże spraw, niechaj wszystkie moje myśli,
Będą skłonione, ku Twéj świętéj wierze,
Obraz przykazań, niech się w duszy kreśli,
Serce z uczuciem, odmawia pacierze,
Pociąg do złego, niech w sobie umorze
Dotrwam w nadziei, skromności pokorze.

Nim się ulotni z życiem moim tchnienie,
Chroń mię od dumy która świat ten mroczy,
Niech nędza sierot i bliźnich cierpienie,
Łzami napełnia moje grzeszne oczy,
Chociaż sam Boże nie będę mieć wiele,
Dozwól niech chętnie ostatkiem się dzielę.

Proroku! wodzu, w podróży do zgonu,
Bądź mym sternikiem na łodzi żywota,
Spraw by w dniach sądu u świętego Tronu,
Na szali czynów mych; zajaśniała cnota,
By czysta dusza wiernego ci sługi,
Spoczęła w cieniu u niebieskiéj strugi.