jest ta, że dziś analizuję więcej i... nie ufam... Satanelli.
Zdradziła. Ten jeden wyraz starczy za tomy całe. — Trudno, chociaż nie jestem studentem, nie chcę odgrywać roli takiego „od biedy“, na drugim planie. — Podobno co rok urządza sobie „sezonowe miłości“. Życzę powodzenia. Powiem jej to przy okazji. Na szczęście, nie sam chodzę po polach i lasach: mam książki i wspomnienie. Teraz dopiero rozumiem, czemu zawdzięcza Szekspir swą nieśmiertelność. Dobrze, że stało się to prędko, że nie zdążyłaś zbyt głęboko wkraść się w me serce, więcej cierpi moja duma, niż serce, panno... Satanello. Nie, ja nie umiem flirtować, nie mam studenckiego munduru i nie mam roweru.
Długo rozmawiałem dziś z panną Wandą o „Nędznikach“ Wiktora Hugo, o wychowaniu dzieci, o przeznaczeniu człowieka i o przyjaźni.
Nie, mężczyzna nie może otworzyć przed kobietą całej swej duszy: Czy wogóle istnieje przyjaźń, na czem polega jej istota? Wszak ja szukałem jej tak długo, tyle razy zdawało mi się, że już ją znalazłem i tyle