Płaczę nad grobem swego dzieciństwa, jak nad grobem starca, który musiał umrzeć, bo wszyscy umrą, a jednak żal nam, bośmy go czcili i kochali.
Niech staną mi w pamięci uczucia, myśli, zdarzenia; a będę wśród nich, jak wśród starego, cichego cmentarza. Niech ujrzę jak w panoramie, siebie dzieckiem. Niech błogi spokój otuli mnie, jak matka dziecię, matka, która zrosiwszy łzami bólu i radości
Strzeże cię wiernie w twojej niemocy, słabości,
Śnieżne jej piersi sączą ci strumienie
Zgaduje każdy ruch twój, płacz i uśmiechnienie.
(Może lepiej coś z „Echo kołyski“, bo Asnyk więcej pasuje w liryce do Wiktora Hugo?).
Mam lat trzy, albo cztery, chodzę jeszcze w sukience.
Dlaczego każą mi iść spać? Tak przyjemnie wieczorem się bawić. Nie chce się dziecku żegnać z zabawkami, jak młodemu z życiem. To też płakałem, gdy rozbierano mnie do snu: — Nie chcę, nie pójdę, — pro-