Strona:Korczak-Bobo.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

Pani P. płacąc mi za miesiąc, rozmawiała ze mną. Rozumna i miła, a tak się czasem zimna wydaje. Powiedziała, że lepiej, że ludzie się maskują. bo inaczej wyszłaby na jaw brutalność natury ludzkiej (może męża miała na myśli?), że maskowanie się dowodzi dążenia do czegoś lepszego (czy zawsze). Na pożegnanie podała mi rękę, którą pocałowałem. Wyszedłem i zdawało mi się, że ją obraziłem, że może należało jakoś inaczej, chłodniej pocałować. Była to myśl przelotna i niedorzeczna, a jednak tydzień cały (z pauzami) dręczyłem się tem.

29 styczeń.

Muszę pisać.
Ach co ja czuję, co ja cierpię. Jestem znów sam w domu z Franią. Nie mam sił, żeby uciec. Namiętność owładnęła mną zupełnie. Czuję ją w każdym nerwie. Czuję ją wszędzie, a najbardziej w piersiach. Straszna pustka aż do bólu i płomień. Oddechu nie mogę pochwycić, serce wali jak młotem, po całem ciele jakieś niezdrowe ciepło, gorączka.
Kiedy nas widzicie uśmiechniętych i rozbawionych na ulicy lub w towarz., powiadacie:
— Szczęśliwa młodość.