Uśmiecha się do ciebie matka, o bobo, nie ma żalu, że każdy dzień twego wzrostu jest dniem jej upadku, że każdy twój oddech, każde uderzenie tętna, jest krokiem naprzód dla ciebie, a krokiem wstecz dla niej.
∗ ∗
∗ |
Bobo teraz przeprowadza badania swe planowo i z tem większym zapałem. Duchy pojedyńcze już zna, stara się teraz ich wzajemny do siebie stosunek zrozumieć.
Przygląda się obiadowi rodziców.
Dobre duchy odprawiają dziwne nabożeństwo. Bobo wodzi za ruchem ich rąk, uzbrojonych w widelce i noże, śledzi je od talerza aż do ust uważnie i cierpliwie. I dziwi się dużem zdziwieniem.
Trzy zdziwienia ma bobo: najmniejsze, powieki szeroko otwarte i uśmiech w oczach. Zdziwienie większe, usta uchylone, bobo zastyga w zdumieniu i patrzy, patrzy. Zdziwienie najwyższe, to szybki oddech, niespokojne ruchy rąk i lęk w spojrzeniu.
— Biedny bobaś, daj mu trochę zupy, — mówi ojciec do żony. — Tak na nas patrzy.
I bobowi badaczowi chcą wlać gwał-