Strona:Korczak-Bobo.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

— Teraz bez błędu zagrasz. No co, — dobrze: bez błędu?
Stasio nie odpowiada.
I zagrał bez błędu.

∗             ∗

— Dopiero dwa dni przeszły — myśli Stasio, leżąc w łóżku. — Dopiero dwa dni, a co on już przeżył w tym tygodniu. Jeszcze środa, czwartek, piątek, sobota. Co go jeszcze czeka? Jutro klasówka; jeżeli nie zrobi zadania, będzie to już dwójka na przyszły tydzień, po tygodniu z dwiema dwójkami będzie znów tydzień z dwójką.
Boże, jak ciężko, jak strasznie.
Stasio patrzy na lampę przed obrazem i wzdycha.
Dlaczego Bóg, który jest Wszechmocny, nie pomoże mu w jego ciężkiej doli? Gdyby on, Stasio, był Bogiem... Ale grzech tak myśleć, a grzeszyć nie wolno w wilję zadania.. Gdyby tak módz wiedzieć, co będzie jutro, albo tylko — co będzie za godzinę. Możnaby tak łatwo być pierwszym uczniem. Stasio nie chce być pierwszym uczniem. — Pierwszy uczeń zarozumiały, i nikt go nie lubi. Ale chciałby mieć trójki, żeby módz się nie bać ciągle.