Strona:Korczak-Bobo.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

jacielowi nic nigdy nie mówi, bo potem się z nim pokłóci, albo co, — i ten wszystko wypaple — i potem się śmieją.
Prawdziwego przyjaciela Stasio nie ma.
— Jeżeli ją spotkam, to zrobię zadanie, — myśli, i pragnie ją spotkać, rozgląda się, idzie wolniej, coraz wolniej.
I ze złem przeczuciem przestąpił próg szkoły.
Już na schodach krzyknął mu tryumfująco kolega:
— Chodź prędzej. Wiemy które będzie zadanie.
W klasie nastrój świąteczny.
— Masz, przepisuj prędko.
Stasio wyrywa kartkę z bruljonu.
— Prędzej!
Z uderzeniem drugiego dzwonka robota skończona.
— A skąd wiecie, że to akurat zadanie będzie?
Rzecz w tem, że nauczyciel przerabiał z klasą zadania na cztery diejstwia i zrobił wszystkie po kolei od 370-go do czterysta piątego, tylko jedno zadanie przepuścił. Naturalnie, że to jedno właśnie zostawił na dzisiejszą klasówkę.
Każda klasa i każdy uczeń zosobna skłonni są myśleć, że nauczyciel niemi się tylko zajmuje.