Strona:Korczak-Bobo.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

klasy, zostawić na drugi rok nie może; ale owo: popamiętasz ty mnie“... A jak powie dyrektorowi, co wtedy? — A nauczyciel w kratce — Przemyski — postawił cztery grube pałki: z przedmiotu, uwagi, pilności i sprawowania.
Koledzy patrzą na Stasia ze współczuciem: to, co jego spotkało, mogło spotkać każdego z nich. — Biedny Przemyski. — Podczas pauzy będą o nim mówili w uczitielskoj, — całe gimnazjum, wszyscy się dowiedzą, — i będą się mścili.
Co za straszny, straszny, straszny tydzień — myśli Stasio.
— Pójdziemy razem, dobrze? — proponuje Kowalski.
— Wszystko mi jedno, — odpowiada Stasio.
Kowalski nie czuje się urażonym szorstką odpowiedzią Stasia. Wie, że Przemyski go lubi, ale jest zły, bo ma zmartwienie.
— Daj, zapnę ci raniec, — mówi łagodnie.
Stasia rozbraja jego dobroć. — Wychodzą razem na ulicę. — Kowalski będzie go pocieszał, — i Stasio się rozerwie, — zapomni. — Co to ważnego: kaligrafja?
Przyczepił się do nich Malinowski. Dali mu odprawę, ale Malinowski nie ma ambicji i czepia się ich natrętnie.
— Idź sobie.