ją uraza, gniewa ją Nini, walczy o Krysię, ale przeczuwa, że na nic, — Krysia patrzy na budowę Nini. Zemsta. Helcia wali domek Nini. Nini zbywa i to lekceważeniem: nie wypada jej rozpoczynać walki ze słabym przeciwnikiem; ona tylko podkreśla, że Krysia do niej należy. Ile tu niezanotowanego! Dopełniam z pamięci: po karczemnym postępku Helci, Krysia zlekka przysuwa się do Nini, spokojnym wzrokiem spotyka się z pełnem buntu spojrzeniem Helci, odwraca się do Nini. Dziesiątą, setną część sekundy to trwało: Nini daje polecenie, Krysia szybko „zmiata“ ręką budowlę Helci. Helcia milczy: czuje się winną, bezbronną wobec Krysi.
Puste miejsce w moich notatkach — to dowód wzruszenia, wiru uczuć, które to we mnie wzbudziło. Czegóż bo tu niema — z człowieka? — Nie pamiętam chwili podobnie silnej od czasu mych badań nad niemowlętami.
Nie wiem. Nie pamiętam. Straciłem szereg ciekawych momentów. I miałbym wiele nieufności do notatek, gdzieby nie było „pustych miejsc“ i szczerych wyznań, że obserwator nie pamięta, nie dostrzegł, zapomniał.
Przychodzi Haneczka — do Nini,
Jurek siada na krzesełku Helci. — Hel. patrzy długo (czekam) — nic!
Haneczka bierze sześcianek z domku Helci — Hel. patrzy długo.
— Haneczko, ja cię proszę, nie bierz mi klocków.
Haneczka zabiera klocki. Helcia uderza ją klockiem w głowę.
Helcia kurczowo ostatni — daje Jurkowi:
— Masz — masz — masz.
Jurek do mnie:
— Ta dziewczynka nie ma co budować — ona nie ma budować.
Ja: — Co? (gruby — szorstki głos).
— Ona jej zabrała wszystko.
Helcia patrzy na Jurka (Jurek na Helcię).
— Ona — ta dziewczynka grzeczna.
Haneczka wydziela 8 sześcianków, Jurek dokłada swój dziewiąty,
Haneczka w hazard — dokłada.
— Wszystkie już jej oddałam. Jurku, już wszystkie jej oddałam.
(Łzy mam w oczach).