Strona:Korczak-Momenty wychowawcze.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Chwilę — śliczna, zapomniała o sobie — długo pracuje, by guzik fartucha z tyłu zapiąć.
— Proszę pana.
Gdy chcę —
— Ja już sobie sama...
Do przodu — palcem poszerza dziurkę.
— Proszę zapiąć.
Wyciągam rękę — odsuwa się — znów próby (ostatni wysiłek — to samo u dorosłych — a nuż w ostatniej chwili się uda — ostatnia nadzieja).
(Puste miejsce).
Zapinam: spróbuj odpiąć, to łatwiej — nie chce — do stolika z literami — do Krysi.
Uczy się szanować istotną zasługę.
Helcia litery — sny o potędze — ja przy stoliku, ona zwraca się do pani N.
Babrze się w literach: — Czy dobrze?
— Nie!
(Jak do cna demoral. dzieci zachwyty dorosłych)!
Do mnie: prawda, że tak się składa?
— Nie.
— No proszę patrzeć.
— Nie.
Jedną lit. przekłada.
— No proszę zobaczyć.
— Źle.
Nie pozwala sobie pokazać.
Rzucam obelgę: „ty za mała“ (bo mnie gniewa).
Odchodzi — pokazuje pani N., że stolik złamany — lalkę:
— Czy brzydko ubrana.
Wylicza, jak ubrana.
— A ja mam coś takiego w kieszeni. A co ja mam?
— Nie wiem, skąd mogę wiedzieć — a ty wiesz, co ja mam?
— A wiem (zagląda).
Do liter:
— No proszę zobaczyć (do p. N ), czy dobrze?
— Nie.
(Praca — nie chce się pogodzić).
Pani N. pokazuje, jak układać — nie patrzy: chce czarować, królować, nie pracować.
Mnie się pyta: a teraz? — Nie!

Znów do złamanego stolika, pokazuje Jankowi. Z. p. N. — rozmowa.