Notuję w formie ułamka: licznik to ilość sekund, mianownik — ilość błędów. Więc 24″/3 = 24 sekundy, 3 błędy. — Wychodząc z założenia: oceniam czas pracy i jakość, — mogę zrzec się stopni z czytania.
Przy czytaniu zaplątał się na wyrazie: piosenka — stracił dużo czasu, — przerwał:
— Eee, to będzie długo.
Walenty robi uwagę:
— To tak jak koń — zahaczy się i nie może pociągnąć.
Pozwoliłem mu zacząć na nowo.
Pisałem wczoraj: uwagi dziecięce, które zmuszają nas znów do patrzenia na to, czego już nie dostrzegamy. Oto parę przykładów:
— O, niech pan patrzy, jaka pieczątka na herbacie. (Gdy włożył cukier, wypłynęły na powierzchnię pęcherzyki powietrza).
— Ile kawałków cukru pan włożył?
— Jeden.
— A niech pan patrzy, że są dwa. (Szklanka jest szlifowana)...
Przy obwarzanku:
— Z czego się robi mak? — Ja: rośnie. — A dlaczego czarny? Ja: bo dojrzały. — Prawda, że on ma we środku takie ścianki, i w każdej ściance jest potrochu? — Ja: Mhm. — Czy z ogrodu może być taki cały talerz maku?
Jego pojęcie ogrodu składa się z czterech, pięciu wyobrażeń, moje — ze stu, z tysiąca. — To takie jasne, a jednak dopiero dzięki temu pytaniu długo zastanawiałem się nad tem. Wiele pozornie nielogicznych pytań dziecięcych w tem ma swe źródło. Dlatego tak trudno porozumieć się nam z dziećmi, że one używając tych samych, co i my, wyrazów, wkładają w nie zupełnie inną treść. Moje: ogród, ojciec, śmierć nie są jego ogrodem, ojcem, śmiercią.
Ojciec — lekarz pokazuje kulę, którą podczas operacji wyjął z rannego.