Strona:Korczak Janusz - O gazetce szkolnej.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

czony redaktor chowa sobie część artykułów, nie daje w jednym numerze wszystkiego, co uważa za najlepsze. Podobny jest do gospodyni, która dba o to, aby zawsze mieć zapasy, aby codzień było coś smaczniejszego, ale żeby też zostało coś na przypadek, gdy zjawią się goście, aby mieć coś i wtedy, kiedy nic kupić nie będzie można. — Otóż, młodzież stara się o to, żeby pierwsze numery pisma były ciekawe i obszerne. I dodam jeszcze, zbytnio się spieszy z wydaniem pierwszego numeru. — Tam mówiłem: „nie kłócić się“, tu powiadam: „nie spieszyć się“.
Tak jest, nie spieszyć się. Jeżeli postanowiliśmy, aby wiadomości bieżące zajmowały pół numeru gazety, to druga połowa może być zawczasu przygotowana. Myślę, że można zgóry przygotować cztery gazety (bez wiadomości bieżących), zanim się pierwszy numer wyda. Wiem, że będą się niecierpliwili, może nawet żartowali; niejeden powie: „Gadacie, gadacie, a gazety niema“. — Przysłowie francuskie mówi: Ten się dobrze uśmieje, kto się będzie śmiał ostatni. Niech żartują i śmieją się teraz, a my swoje róbmy powoli i gruntownie. Może się ten i ów zniechęci — nie szkodzi; „słomiany ogień“ i tak prędko gaśnie. A rozważniejsi nauczą się — czekać. Wiem z doświadczenia, że najbardziej niecierpliwi współpracowników, jeżeli coś napisali, a niema tego w najbliższym numerze, zaraz myślą że ich się lekceważy. — Wcale tak nie jest. — Gazeta musi dbać o rozmaitość treści — musi przeplatać artykuły dłuższe krótszemi, poważne żartobliwemi, trudniejsze łatwiejszemi. — Przypuśćmy, że było w szkole przedstawienie, albo wycieczka. Aż czworo o tem napisało. — Co będzie lepsze: czy dać wszystkie te cztery artykuły w jednym numerze, czy dawać je pojedyńczo? — Jeżeli ktoś mówi: „Dopóki tamtego nie dacie w gazecie, nic wam nowego nie napiszę“ — trzeba mu