Strona:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/186

Ta strona została przepisana.
156
KORNEL MAKUSZYŃSKI

pierwszy wśród pierwszych. Ty myślisz, że idziesz na czele, a ty tylko uciekasz, filozofie. To nie nietzscheanizm. Tak jest! Uciekasz przed wszystkiem, a szczególnie przed tą hołotą, która się tobą bawi, bo jej jesteś potrzebny. Ty jesteś dla niej pajac i nic więcej. I rozpacz cię dlatego żre i umrzeć chcesz — tchórz pan jest, kochany panie...

— Tchórz, powiadasz?

Filozof mówił bezdźwięcznie i bardzo cicho.

— Tak, tchórz. Podłości i szarzyźnie pluje się w pysk i nie robi się dyskusji. A ty uciekasz; niech ktoś w tłumie krzyknie, a ty podnosisz połę chlamidy i, gubiąc złote myśli, uciekasz, jak stary jeleń. Czy ustąpiłem kiedy tłumowi? Nigdy. I tłum mnie zato czci, a ja nim gardzę. To nie jest arystokratyzm, to filozofja, która siebie czcić każe i bóstwa w sobie szuka. Ale tobie tłum jest potrzebny; ty, nawet uciekając, starasz się nie zginąć tłumowi z oczu. Chcesz, aby cię tłum widział. Nie miałeś nigdy odwagi samotności, a to jest wielka odwaga.

Mefisto westchnął ciężko i na gardzie szpady wsparł obie ręce.

— Tak... tak, filozofie, rzeczy są przykre. Stwórz sobie tedy romantyzm i szalej. Wtedy będziesz piękny. Szalej! Szaleństwo jest czemś pod słońcem najpiękniejszem, jak burza, jak wulkan, jest wyzwoleniem duszy, jest hymnem krwi i serca. Niszcz i łam, aby ktoś mógł budować, jeśli ty już nie zdołasz. Może kto zbuduje Babel?... Kto wie?... A potem odejść w samotność...

Spojrzał na filozofa, który jakby zastygł w bólu; więc Mefisto głos podniósł:

...A lbo ukochaj, ukochaj coś do szaleństwa! Nie kobietę! Szkoda czasu i atłasu, który jej kupisz na suknię. Z kobiety uczyń sobie epizod, jeden akt wesoły, piosenkę, pijaństwo nocy po dniu, w którym znużyłeś duszę, bo inaczej stracisz to, coś zdobył. Każ jej odejść w chwili stosownej...

Filozof patrzył na niego i nie słyszał już nic. Twarz miał Mefisto zmęczoną bardzo i gorzko uśmiechniętą.

Przez okno tłoczył się brudny świt, bezbarwny i nędzny.