Kobieta ani drgnęła.
— Co, u djabła, — mruknął Pan Bóg, — kobieto wstań!
Był już poirytowany.
— Co ona sobie myśli, głupia? — rzekł Anioł zgorszony.
— Kiedy widzisz mój kochany, ona nie ma myśleć.
— A tak!
— Zrobiłem to umyślnie, bo nie chcę, aby za wiele ludzi myślało. Myślenie to jest rzecz niebezpieczna. Ale czemu ona nie chce wstać?
Aż nagle poweselał.
— Kobieto nie wstawaj! — zawołał wielkim głosem.
A wtedy kobieta powstała, a ujrzawszy, że jest naga wobec dwóch nieznajomych, namyślała się chwilę, co zrobić — potem zemdlała.
Anioł aż się zatoczył z radości.
— Panie! mądrość twoja jest nieskończona.
A dobry Bóg spoważniał.
— Zaprawdę, zaprawdę, powiadam tobie: jeśli chcesz, aby powstała, każ jej, by usiadła w spokoju, a jeśli zechcesz miłość wzbudzić w sercu jej — uderz ją prętem ostrym z wikliny. Taka będzie. Poznałem ją. A teraz wyjm jej trawę z gęby.
Anioł podszedł ostrożnie i zaczął wyjmować trawę. A wtedy niewiasta, wróciwszy do zmysłów, chwyciła sympatycznego Anioła za skrzydła i pociągnęła go ku sobie.
— Panie! — krzyknął Anioł i wyrwał się przestraszony.
Dobry Bóg chwycił się za boki ze śmiechu. A potem rzekł:
— Niewiasto!
Niewiasta oparła się na ręku i patrzyła ciekawie.
— Imię twoje będzie Hewa. Zrozumiałaś?
— Tak, panie.
— I będziesz panowała w raju z mężem twoim aż do odwołania. Jam jest Pan twój i Bóg twój.
Niewiasta zrobiła minę na temat: bardzo mi przyjemnie.
— A przykazanie twoje, niewiasto jedno jest: miłuj męża swojego po wszystek dzień twojego żywota...
— Panie!... — przerwał Anioł.