Strona:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/39

Ta strona została przepisana.
27
RAJSKA OPOWIEŚĆ


Lis zwrócił się do lwa.

— Z tą hołotą nie można sobie dać rady. Bydło!

— Hm... tak... — mruknął lew.

— Poco to wpuszczać? — rzekła żyrafa.

— Brhawo! — wrzasnęła papuga bez powodu.

— Czego ta stara małpa znowu skrzeczy?

— Która małpa?

— No, ta papuga.

— Licho ją wie, głupia od urodzenia.

— Zaczynać!

Hewa zaczynała się nudzić; kokieteryjnie podrapała się prawą ręką w lewą łopatkę i rozglądała się znudzona po towarzystwie. Jeden szympans — zdawało się jej, — ma jakie takie maniery.

W koło, wśród publiczności, wszedł Adam i ukłonił się zgromadzeniu.

— Brhawo! — Brhawo!

Adam rozpoczął przedstawienie; chodził na głowie, pożerał z łupiną kokosowe orzechy, puszczał z brzucha dym.

Żyrafa nachyliła się do towarzystwa:

— Że też człowiek musi zawsze udawać małpę.

— Dobrze to robi.

Potem wybiegł na arenę słoń i zatańczył taniec brzucha, rycząc przytem rozkosznie; stary szympans uśmiechał się pobłażliwie, małe aniołki piszczały z radości, Hewa miała na ustach uśmiech jak kwiat.

W programie były zapasy dwóch ichtjosaurów, śpiew papugi, znoszenie jaja przez kukułkę, arja łabędzia, ewolucje goryla na trapezie, walka byków, prestidigitatorstwo kameleona, połykanie kamieni przez strusia i naśladowanie człowieka przez orangutana.

Małpy wyły z radości, papuga wrzeszczała swoje: brhawo! — żyrafa stawała z radości na głowie.

Noc była przedziwnie piękna.

Księżyc żółty swój krąg wydźwignął w górę, osadził na dwóch chmurach, jak na resorach i chwiał się, zaglądając zezem w gęstwę palm, które, nie mając niczego lepszego do