Lis zwrócił się do lwa.
— Z tą hołotą nie można sobie dać rady. Bydło!
— Hm... tak... — mruknął lew.
— Poco to wpuszczać? — rzekła żyrafa.
— Brhawo! — wrzasnęła papuga bez powodu.
— Czego ta stara małpa znowu skrzeczy?
— Która małpa?
— No, ta papuga.
— Licho ją wie, głupia od urodzenia.
— Zaczynać!
Hewa zaczynała się nudzić; kokieteryjnie podrapała się prawą ręką w lewą łopatkę i rozglądała się znudzona po towarzystwie. Jeden szympans — zdawało się jej, — ma jakie takie maniery.
W koło, wśród publiczności, wszedł Adam i ukłonił się zgromadzeniu.
— Brhawo! — Brhawo!
Adam rozpoczął przedstawienie; chodził na głowie, pożerał z łupiną kokosowe orzechy, puszczał z brzucha dym.
Żyrafa nachyliła się do towarzystwa:
— Że też człowiek musi zawsze udawać małpę.
— Dobrze to robi.
Potem wybiegł na arenę słoń i zatańczył taniec brzucha, rycząc przytem rozkosznie; stary szympans uśmiechał się pobłażliwie, małe aniołki piszczały z radości, Hewa miała na ustach uśmiech jak kwiat.
W programie były zapasy dwóch ichtjosaurów, śpiew papugi, znoszenie jaja przez kukułkę, arja łabędzia, ewolucje goryla na trapezie, walka byków, prestidigitatorstwo kameleona, połykanie kamieni przez strusia i naśladowanie człowieka przez orangutana.
Małpy wyły z radości, papuga wrzeszczała swoje: brhawo! — żyrafa stawała z radości na głowie.
Noc była przedziwnie piękna.
Księżyc żółty swój krąg wydźwignął w górę, osadził na dwóch chmurach, jak na resorach i chwiał się, zaglądając zezem w gęstwę palm, które, nie mając niczego lepszego do