jako w słońcu, można być latarnią wśród ciemnicy mózgownic ziomków swoich, lecz trzeba być zręcznym. Przeto idź do cyrku najpierw, o bohaterze mój i do starego aktora na naukę, a potem wyleź na scenę narodową.
I pomnij:
Tych, którzy przyjdą i zechcą dojrzeć sznurków, przyczepionych do szlachetnych i nieszlachetnych kończyn twoich, kopnij bez ceremonji, a przyniosą ci wołu w ofierze, rzucą myrrhę na węgle jarzące i rzekną: mocarz! mocarz!
Pokłoni się tobie naród, umiłują cię niewiasty wszystkie, kreaturo nędzna.
A potem — możesz już pokazać sznurki, przyczepione do kończyn swoich.
Albowiem, czy widziałeś cielę w zachwycie, o tworze głupstwa?...
Stwórzmy więc sobie bohatera.
Niech nie będzie ani król, ani lew, niech nie będzie ani lis, ani wilk; niech nie piastuje godności w gromadzie ludzkiej, ani w gromadzie zwierzęcej; niech nie nosi gronostajów, ani peleryny.
Niech nie znam twarzy bohatera mojego, urodzonego z nieprawości, albowiem nieprawe dzieci nieprawych dzieci jego mścić się będą na duszy mojej.
Bohater mój jest „indywiduum piszące“.
Powiedziano o nim:
„Jest to twórca szlachetny, o pysznym rysunku duszy“.
Powiedziano o nim, — nie ja powiedziałem.
I powiedziano o nim jeszcze:
„Kołysze w duszy swojej myśl i piastuje ją jak dziecko najdroższe. Potem mówi“.
Kobieta jedna powiedziała:
„Wstał z seledynowych fal i skrzydła ukąpał w morskiej pianie. Za błysk oczu jego, co są jak toń, oddałabym wszystko“.
Niewiasta ta była cnotliwa, ale piersi miała sztuczne.
Była zaś jedna niewiasta, która chciała koniecznie kochać się w indywiduum piszącem; miała piersi toczone i praw-