Ta strona została przepisana.
42
KORNEL MAKUSZYŃSKI
z tęsknotą przechyliły korony w stronę drzwi i czekają wraz ze mną...
Pan przyjdzie?...“
— Ależ naturalnie! — pomyślał poeta zupełnie słusznie, odprasował spodnie i poszedł.
A piękna pani męczyła tymczasem głowę nad formą powitania. Inaczej się mówi do oficerów, a inaczej do poetów. Prosta rzecz.
I zdaje się, wymyśliła.
Wszedł poeta, stanął przy drzwiach i zgiął się w ukłonie.
Ona udawała dotąd, że czyta, rzuciła tedy książkę na podłogę, oparła się o fotel i widocznie się zakłopotała.
A potem rzekła:
— Proszę mi przebaczyć... Chciałam Pana przywitać banalnym, wymyślonym frazesem... Ujrzawszy pana, zapomniałam go...
A cała ta przemowa była właśnie tym zapamiętanym frazesem.
Bowiem kobieta to jest najlepszy reżyser.