Strona:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/85

Ta strona została przepisana.
69
MISS ŚMIERĆ

jak się dziać... powinno, że zasłużysz się cielęcym widzom, jeśli dasz dobry spektakl... Więc jeśli ci się zdarza taka dobra sposobność, że jesteś — jak ty to nazywasz?...

— Niewypłacalny...

— ...niewypłacalny, to urządź spektakl wedle mego scenarjusza na zakończenie historji. Lepiej to zaś zrobić wcześnie, abyś potem nie tłukł głową o wieko trumny, że pies zaledwie nad nią zaszczekał i to niechętnie, z psiego obowiązku.

— Dobrze mówisz, miss.

— Rozumie się. Mówię jak matka do rodzonego dziecka. Więc siadaj mój drogi i pisz feljeton. Ale pięknie pisz. A potem listy — wiesz, tak, jak ty umiesz. Ty nawet płakać umiałeś w listach.

Chuda angielska miss Śmierć usiadła przy pianinie i zaczęła tłuc z pasją w klawisze.

— Będę tak grała, zanim skończysz. Potem będą opowiadali ci z piętra, żeś ostatnie chwile przebył przy fortepianie, który aż jęczał.

Poeta w pysznie skrojonym tużurku podszedł do biurka.

Objaśnił świece.

Usiadł.

Przechylił wtył głowę. Zamyślił się; potem nerwowym, szybkim ruchem napisał tytuł, odrzucił pióro, zapalił papierosa. I znów wpadł w zadumę.

Miał nad głową obłok dymu, który się chwiał, jakby nie wiedząc co z sobą począć i w którą ulecieć stronę. Potem się powlókł leniwie w jakiś ciemny kąt i wsiąkać począł w dywan.

Znów nuda. Bezczelna, nie dająca się odstraszyć wrzaskiem pianina. Poeta pisał, z papierosem w zębach, niezmiernie szybko, z miną lekceważącą wszystko, ze zmrużonemi oczyma. I tak to trwało niezmiernie długo. Nie słyszał już potwornej jakiejś melodji, którą grała miss zapatrzona w sufit. Pisał.

— Skończyłem...

Nagła cisza. Coś zaczęło dzwonić w uszach.