Ta strona została przepisana.
77
STARY MĄŻ
Żona to spostrzegła.
— Co ty wyprawiasz?
— Ależ moja kochana, — zaczął szeptem — jakiś pan ztyłu dmucha ci w szyję.
Ona, jakby dopiero to zauważyła, obejrzała się bynajmniej tem nie rozgniewana; wesoły pan z drugiego rzędu ukłonił się, trochę zaczerwieniony, ona mu się odkłoniła z uśmiechem, z jakim się zaprasza miłych gości do złego obiadu.
Stary mąż byłby zaniemówił ze zdumienia, gdyby był w tej chwili mówił cokolwiek.
Żona uprzedziła jego zapytanie.
— To jest sławny poeta mój drogi. Mógłbyś się już raz nauczyć rozróżniać donżuanów od poetów...
— Ależ on ci dmuchał w kark.
— No i cóż? Powinieneś wiedzieć, że poetom wolno więcej, niż się tobie zdaje.
— Dobrze, ale to jest gruba bezczelność, — mówił stary mąż coraz ciszej.