Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —
— Proszę pana, proszę pana! przyniosłem pasztet, prawdziwy pasztet strasburski, — krzyczał już zdaleka, widząc smutnie oczekującego nań pana. — Dał mi go król i obiecał swoją wizytę za dni parę.
— Jędrek złapał pasztet, podzielił się z kotem a nasyciwszy się, odrzekł:
— W czemżeż ukażę się królowi i jego dworzanom? Odzież moja podarta z butów zostały kawałki skóry, nawet czapka tak poszarpana, że ukłonić się nie będę miał czem królowi.
— Prawda, prawda — zamruczał kotek — mamy dwa dni wprawdzie do namysłu, co począć, zobaczymy, zobaczymy, mój drogi panie.
Naraz ucho nadstawił ku wschodowi, gdzie rzeka głęboka płynęła i skąd krzyk rozpaczliwy słyszeć się dawał.