Ta strona została uwierzytelniona.
zajrzeć do wnętrza bał się. Rzęsiste skry buchały, silną ręką ciskane młoty uderzały grzmotliwie w kowadło, a kilkanaście głosów naraz śpiewało:
Kują młoty kowalowe...
— Czach, czach! — towarzyszył pieśni podniecony głos kowalichy.
Stary Maksym splunął.
— Pfu!... zwiedźmiała Maryna, Jarema z czortami biesiaduje.
Przeżegnał się i do wsi poszedł z wieścią niezwykłą.
Zaczęto nawiedzać Jaremę.
— A co tu u was po nocach kuje?
— Młot o kowadło — odpowiedział zapytany.
— Hm, hm... samo kuje?
Jarema pokiwał głową.
— Durne wy ludzie, durne! — mruknął.
— Wam staremu spać, nie w kowala zabawiać się po nocach...
— Spać! — burknął kowal — a jak spać nie można, to co robić? Ot, człowiek jak zacznie machać młotkiem, zmę-