Najwięcej szkody robiły w wiśniowym sadzie, bo drzewko niejedno tak serdecznie nieraz oskubią, że tylko poczerniałe pestki między zielonemi świecą listkami, toć i drzew wiśniowych nie brak — dla wszystkich wystarczy. Lecz niech ino Jasio podrośnie, a wtedy już siatką ponakrywa, nie wszystkie, bo Staszka rozkaże parę drzewek dla wróbli zostawić. I dlaczego ona lubi tak te wróble? Wie on dobrze dlaczego! Parobkiem jeszcze był — żyła wtedy i matka jego Makryna (świeć Panie nad jej duszą — zmarło się jej jakoś koło Zielonych-Świątek) — wracał razu jednego z roboty dworskiej, z przewieszoną przez ramię kosą, bo to dnia tego na pańskiej łące ludzie kosili siano i on z nimi poszedł, pracował dzień cały, a że był młody i silny, nikomu nie dał siebie wyprzedzić i jednem tęgiem machnięciem kładł ogromne pokosy, że zazdrościli mu młodzi, a starzy ruszali siwemi głowami, ze zdziwienia cmokając. Wracał tedy po skończonej robocie do chaty ojcowej, która nad strugą srebrzystą, przykryta białemi kwiatami jak miód pachnącej
Strona:Kowalowa góra. Na widecie.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.