Strona:Kowalowa góra. Na widecie.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

rze, ziemia z traw nocnej rosy nie spije — jak z żoną razem pójdą na pole zielone ojczystej pokłonić się ziemi, źródlanej wody się napić, chabrowym kwiatkom się przypatrzyć, z trójlistnej koniczyny przyszłą dolę, dobrą dolę wywróżyć, skąpać się w słońcu, w błękicie i Panu Bogu dziękować za bujnem zbożem zieleniejące się pólko, za żonę ładną i kochaną, za dzieciątko malutkie i to życie szczęśliwe, którego pozazdrościć mogą niebiescy anieli...
Świst głuchy przeszył powietrze — żołnierz wyprostował się... pochylił nagle i padł.
Spokojna i cicha była noc — na wzgórzu wznak powalony leżał trup czatownika. Z milczących niebios padały wciąż płatki śniegu białe, zimne, szybko sypiąc mogiłę. Tylko w miejscu, gdzie serce ciepłe biło, czerwona plama krwi kaziła białą szatę ziemi, nieopodal widniał bagnet w śnieg wbity, skierowany ostrzem ku niebu — a w dali — hen, precz — stał obóz i spały armaty.