ki. Stanął kozioł i spokojnie przywitał: Panowie pewnie nazywacie się wilkami? Dzień dobry panom! Mówiła mi o was babuleńka.
— Uhu! uhu! — potwierdziły dwa wilki — jesteśmy wilkami i zaraz ciebie zjemy.
— Poczekajcie panowie, — przerwał im spryciarz, powiedzcie mi wprzódy, dlaczego tak błyszczą wasze oczy i czemu języki panów wywieszone.
Mam też język a nie trzymam go na wierzchu, pszczoły mogą pogryźć żądłem, zamknijcie lepiej paszczę.
— No, no, nie zagaduj i tak zjemy cię za chwilę.
— Mnie? i co wam z tego przyjdzie?
Nie nasycicie się takim młodym i małym koziołkiem. Dla jednego byłoby zamało.
Chodźcie ze mną zaprowadzę was do zagrody, gdzie jest kilka owiec i cztery kozły, ale za to darujecie mi życie.
— Zgadzamy się na ten warunek, ale wprzód przekonamy się, czy mówisz prawdę.
— Naturalnie i zupełnie słusznie. Pójdziemy razem, wskażę, wam otwór, przez który przejdziecie na podwórze, gdzie pasą się teraz zwierzątka, nikogo tam niema, wszyscy w polu. Będziecie mieli ucztę co się zowie.
— Ma rację, — rzekł jeden z wilków, co nam po jednym lichym koziołku. To jak bułka do herbaty, idźmy, prowadź mały.
Kręciołek szedł obok wilków, ale gdy ukazała mu się leśniczówka, gdzie gajowy miał zawsze strzelbę nabitą, puścił jednego wilka przed sobą, a gdy drugi się wsuwał, rzucił się w przeciwną stronę ku chacie babuleńki. Wpadł przez okno, tłukąc szybę rogami i ukrył się w kącie izdebki.
Babuleńka stęskniona po koziołku, siedziała na ławce przed domem, żałując, iż go wygnała, gdy kozioł gospodarował już na dobre w jej mieszkaniu.
Zdrzemnęła się i nie słyszała stłuczenia szyby i skoków Kręciołka.
A on pił wodę z wiaderka i obgryzał stojącą w kącie miotłę.
Zanim się ocknęła po drzemce, zapadł wieczór. Weszła do izby i ze strachu o mało nie padła. W ciemnym kącie siedziało coś, mrucząc. Złapała za kij, ale to coś zabeczało żałośnie. Mehehe! Nie bij, to ja babuleńko.
Zapaliła światło, ujrzała skulonego, drżącego koziołka i uradowała się bardzo.
— Chodź, nie bój się! Bądź dobry, a wszystko będzie dobrze!
— Mehehe! Mehehe! — odpowiedział koziołek, podbiegł do babuleńki, skakał, tulił się do niej i opowiadał swoje przygody.
Kręciołek żył jeszcze długo, na starość urosła mu długa broda i duże rogi, ale z trudem już fikał koziołki.
Gdy skończył życie, zakopała go babuleńka pod brzozą, którą tak lubił obgryzać, i długo po nim płakała.
Strona:Koziołek babuleńki.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.