Strona:Koziołek babuleńki.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

żo ale jeszcze zdeptałeś i zanieczyściłeś resztę. Muszę wszystko, wyrzucić.
Obiecałam ci przebaczenie, bić więc nie będę, chociaż wart tego jesteś.
— Mehehe! Mehehe! — odparł Kręciołek, — mam wielką chęć cię ubość, kija nie masz, wytłukłbym cię porządnie różkami, ale także tym razem ci daruję... Powiedz... raz przecie, czego jeszcze odemnie żądasz, nie nudź mnie, nie mam czasu...
I wierzgnął kopytkiem w ławę, na której siedziała babulka.
— Masz tu świeżej trawy, najedz się, abyś nie był głodny i nie szukał tam jedzenia, dokąd ci iść nie wolno.
— Mehehe! mehehe! — cicho mruknął koziołek, mam ja coś lepszego na myśli. W ogrodzie pełno kapusty. Zjem kapusty, będę tłusty. Mehehe.
I jak skoczy do góry, jak zacznie fikać koziołki, uderzył rogami w ławę, aż spadła z niej babuleńka. Z rąk wypadł koszyczek czerwony z trawką dla Kręciołka, spadła pelerynka koloru złota, a gdy się podniosła, już koziołek był dawno w ogródku i obgryzał liście z kapusty.
— Ależ to figlarz z niego! — śmiała się babuleńka, bynajmiej nie rozgniewana na swego wychowanka — młody, niech tam sobie poskacze.
A tymczasem Kręciołek skakał, ale koło kapusty, Obgryzał, objadał, co najlepsze, co najsłodsze, niszczył depcąc kopytkami całe grzędy. Takie spustoszenie powtarzało się przez czas dłuższy, gdyż staruszka nie zaglądała do ogrodu, będąc pewną, iż wszystko tam w porządku.
Aż pewnego razu zaszła babuleńka do ogrodu zobaczyć, czy można już ścinać kapustę do kwaszenia i spostrzegła umykającego koziołka.
Weszła, spojrzała na skopane i prawie zjedzone całe grzędy kapusty i załamała ręce.
Wiedziała kto to zrobił. To on, jej ulubiony koziołek, jej wychowanek, wtedy, gdy sądziła, iż idzie pofiglować poza chatą, szedł do ogrodu, objadał się kapustą, marnował owoc jej pracy. Czem żywić się będzie przez zimę stara babuleńka?
Aż zapłakała staruszka i postanowiła teraz ukarać awanturnika.
Ale, gdy stanął przed nią skruszony ze spuszczonym łebkiem i żałosnem Mehehe, gdy ją przepraszał, nawymyślała mu tylko od obżartuchów, darmozjadów, pogroziła kijem i drżącemu ze strachu przebaczyła.
Kręciołek liznął szorstkim językiem podaną mu rękę i fiknął koziołka z radości, że mu się udało przebyć tę przygodę bez bicia.
Od tej pory babuleńka, bojąc się, żeby koziołek nie był głodny, wysyłała go z wynajętym chłopcem, który miał mu wyszukiwać najlepszą trawą i najsoczystsze zioła i dawać wodę źródlaną do picia.
Ale, ile razy po powrocie z pastwiska pytała koziołka, czy najedzony? stale odpowiadał swej pani: — Głodny jestem, pić mi się chce! Garstkę trawy zjadłem, kubek wody wypiłem. Mehehe! Gniewała się babuleńka na chłopca, wreszcie chciała się naocznie przekonać, czy naprawdę Kręciołek tak był źle żywiony
Ukryła się za drzewem i widziała, że chłopiec wciąż karmił go i poił.