Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/107

Ta strona została przepisana.

na ani służąca, nawet śledząc go, nie mogły dojść, gdzie jest kryjówka.
W wilję dnia w którym Gaudissart przybył do Vouvray, pani Margaritis miała więcej trudności niż zwykle z oszukaniem męża, który jakgdyby odzyskał świadomość.
— Nie wiem doprawdy, jak ja sobie dam rady jutro, mówiła do pani Vernier. Wyobraź sobie pani, ten nieborak chciał koniecznie widzieć swoje dwie beczki. Tak mnie mękolił (wyrażenie miejscowe) cały dzień, aż mu trzeba było pokazać w końcu dwie pełne beczki. Nasz sąsiad Piotr Chaplain miał na szczęście dwie beczki, których nie mógł sprzedać, i na moją prośbę zatoczył je do naszego lamusa. No i pomyśl pani, skoro tylko biedaczysko zobaczył beczki, uparł się, że sam je sprzeda!
Pani Vernier zwierzyła mężowi kłopot pani Margaritis na chwilę przed przybyciem Gaudissarta. Za pierwszem słowem komiwojażera, Vernier wpadł na myśl aby go pchnąć na warjata.
— Szanowny panie, odparł były farbiarz skoro znakomity Gaudissart wypuścił pierwsze szmermele, nie będę taił trudności z jakiemi spotka się tu pańskie przedsięwzięcie. Nasza okolica, to kraj, który żyje sobie z grubsza suo modo, kraj w którym nie przyjmie się nigdy żadna nowa myśl. Żyjemy tak jak żyli nasi ojcowie, siadając do stołu cztery razy dziennie, troszcząc się o to aby uprawiać winnice i dobrze sprzedać wi-