Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/111

Ta strona została przepisana.

— Szanowny panie, rzekł Gaudissart, kręcąc przez roztargnienie kluczyk od zegarka machinalnym ruchem, który to ruch mocno zainteresował warjata i przyczynił się może do utrzymania go w spokoju; panie, gdyby pan nie był człowiekiem wybitnym... (Tu warjat się skłonił), poprzestałbym na cyfrowem przedstawieniu korzyści sprawy, której pobudki psychologiczne warte są tego aby je panu wyszczególnić. Niech pan posłucha! Ze wszystkich bogactw społecznych, czyż czas nie jest najkosztowniejszem: oszczędzić go, czyż nie znaczy się wzbogacić? Otóż czy jest coś, coby pochłaniało w życiu więcej czasu, niż troska o to, co nazywam garnkiem zupy: wyrażenie pospolite, ale stawiające jasno kwestję? Czy istnieje też coś, coby zjadało więcej czasu, niż brak rękojmi niezbędnej dla tych, od których pan chcesz uzyskać pieniądze, kiedy, będąc chwilowo ubogim, jesteś pan bogaty nadzieją?
— Pieniądze, tum pana czekał, rzekł Margaritis.
— Otóż, drogi panie, jestem wysłany na prowincję przez stowarzyszenie bankierów i kapitalistów, którzy zauważyli olbrzymią stratę wynikłą stąd w czasie, a tem samem w inteligencji i w produkcyjnej działalności ludzi z przyszłością. Wpadliśmy tedy na myśl, aby skapitalizować tym ludziom ich przyszłość, zeskontować ich talenty, eskontując im co?.. ów właśnie czas, i za-