Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/119

Ta strona została przepisana.

— Zatem trzeba wina... rzekł warjat.
— Jako możnego uczestnika. Podpisuje policę, bierze nasze świstki papieru, które, mimo iż nędzne świstki, mają więcej siły niż jej miał genjusz. W istocie, jeżeli mu potrzeba pieniędzy, każdy, na widok naszej policy, pożyczy mu pieniędzy. Na Giełdzie, w banku, wszędzie, nawet u lichwiarzy, dostanie pieniędzy, bo daje gwarancje. Pytam się pana, czy to nie była luka do zapełnienia w ustroju społecznym? Ale to, drogi panie, to tylko cząstka operacji, których się podejmuje Towarzystwo ubezpieczeń. Ubezpieczamy dłużników zapomocą innego systemu premji. Dojemy rentę dożywotnią wedle normy zależnej od wieku, nieskończenie wyższej niż dawały dotychczas tontyny, oparte na tablicach śmiertelności notorycznie fałszywych. Ponieważ nasze towarzystwo operuje masowo, nasi dożywotnicy nie potrzebują się obawiać smutnych myśli, któreby zasmucały ich sędziwe dni, smutne już same przez się, myśli które ich czekają nieodzownie, skoro pieniądze ich wzięła na dożywocie osoba prywatna. Widzi pan, drogi panie, przeliczyliśmy życie we wszystkich kierunkach...
— Wyssali ze wszystkich końców, rzekł warjat; ale niech się pan napije szklaneczkę wina, zapracował pan na nią. Trzeba sobie wymościć żołądek aksamitem, jeżeli pan chce utrzymać w dobrym stanie swoją tapetę.Panie, wino Vou-