Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/120

Ta strona została przepisana.

vray, dobrze zakonserwowane, to prawdziwy aksamit.
— Co pan na to powie? rzekł Gaudissart. wypróżniając szklankę.
— Wszystko to jest bardzo piękne, bardzo nowe, bardzo użyteczne, ale wolę eskont wartości ziemi, który się praktykowało w moim banku w Paryżu.
— Ma pan zupełną słuszność, odparł Gaudissart, ale to już jest wypraktykowane, zużyte, robione tysiąc razy. Mamy obecnie kasę hipoteczną, która pożycza na ziemię i robi to samo na wielką skalę. Ale czy to nie jest małostką, w porównaniu do tego aby utrwalić nadzieje! utrwalić nadzieje, skrystalizować — mówiąc językiem finansowym — żądzę fortuny wrodzoną człowiekowi; zapewnić mu jej realizację! Trzeba było naszej epoki, drogi panie, epoki przejściowej, przejściowej i postępowej zarazem!
— Tak, postęp, rzekł warjat. Lubię postęp, zwłaszcza ten, który zapewnia dobry czas na wino...
— Czas, podjął Gaudissart nie słuchając tego co mówi Margaritis. Czas to licha gazeta. Jeżeli go pan czyta, żal mi pana...
— Gazeta! rzekł Margaritis, myślę sobie, gazety to moja pasja. — Żono! Żono! gdzie gazeta? krzyknął zwracając się ku drzwiom.
— A więc, drogi panie, jeżeli pan jest miłośnikiem gazet, możemy się porozumieć.