Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/127

Ta strona została przepisana.

— Bardzo chętnie, rzekł Gaudissart; to wino szczególnie idzie do głowy.
I Znakomity Gaudissart wyszedł z panem Margaritis, który wiódł go od krzaka do krzaka, od szczepu do szczepu, po swojej winnicy. Trzy kobiety i pan Vernier mogli się wówczas wyśmiać do syta, widząc z daleka jak komiwojażer i warjat dysputują, gestykulują, przystają, idą dalej, rozmawiając z zapałem.
— Czemuż on go nam zabrał? rzekł Vernier.
W końcu Margaritis wrócił z komiwojażerem: szli spiesznym krokiem ludzi, którym pilno jest dobić interesu.
— To paradne, ależ nasz dobry Margaritis wpakował Paryżanina!.. rzekł pan Vernier.
I w istocie Znakomity Gaudissart, przysiadłszy przy stoliku do kart, napisał, ku wielkiej radości warjata, zamówienie na dwie beczki wina. Następnie, odczytawszy zobowiązanie agenta, pan Margaritis wręczył ran siedem franków za abonament Gazety dla dzieci.
— Do jutra zatem, drogi panie, rzekł Gaudissart, kręcąc kluczykiem od zegarka, będę miał zaszczyt wstąpić po pana jutro. Może pan wysłać wino wprost do Paryża, pod wskazanym adresem, za zaliczeniem pocztowem.
Gaudissart był to normandczyk, nie istniało dlań zobowiązanie, któreby nie było obustronne. Zażądał oświadczenia od pana Margaritis.