Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

— Wszystko to może się panu wydaje bardzo dowcipne, ale ja uważam się za obrażonego, i pan mi dasz zadośćuczynienie.
— A więc, drogi panie, i ja gotów jestem pana uważać za obrażonego, skoro pan sobie życzy, ale nie dam panu żadnego zadośćuczynienia i wogóle nie chcę z panem mieć nic do czynienia. A to błazen!
Na to słowo, Gaudissart rzucił się na farbiarza aby mu dać policzek, ale sąsiedzi skoczyli między nich i Znakomity Gaudissart spoliczkował jedynie perukę Verniera, która spadła na głowę panny Klary Vernier.
— Jeżeli się to panu nie podoba, rzekł, zostaję do jutra w gospodzie pod Złotem Słońcem. Znajdzie mnie tam pan, i chętnie panu wytłumaczę, co to znaczy dać zadośćuczynienie za zniewagę. Biłem się w lipcu, mój panie.
— Dobrze więc, będzie się pan bił w Vouvray, odparł farbiarz, i zostanie pan tam dłużej niż pan przypuszcza.
Gaudissart odszedł, rozbierając w duchu tę odpowiedź, która mu się zdała złą wróżbą. Po raz pierwszy w życiu, wojażer jadł obiad bez humoru. Całe Vouvrey zatrzęsło się od zajścia między Gaudissartem a panem Vernier. Nigdy nie słyszano o pojedynku w tem spokojnem miasteczku.
— Panie Mitouflet, mam się bić jutro z pa-