Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/134

Ta strona została przepisana.

zwymyślałem; byłem zupełnie nieprzytomny, uważam pana za człowieka honoru.
— Panie, gwarantuję panu dwadzieścia abonamentów Gazety dla dzieci, rzekł farbiarz jeszcze blady.
— Skoro tak, rzekł Gaudissart, czemu nie mielibyśmy zjeść razem śniadania? Czyż ludzie, którzy się biją, nie są blizcy porozumienia?
— Panie Mitouflet, rzekł Gaudissart, musicie tu mieć jakiegoś komornika...
— Naco?
— Chcę posłać wezwanie memu kochanemu panu Margarittis, aby mi dostarczył dwie beczki wina ze swojej winnicy...
— Ależ on nie ma wina, rzeki Vernier.
— W takim razie sprawa da się ułożyć, ale nie bez dwudziestu franków odszkodowania. Nie chcę, aby było powiedziane, że wasze miasteczko wzięło na fundusz Znakomitego Gaudissarta.
Pani Margaritis, przerażona procesem, w którym skarżący miałby ze sobą słuszność, przyniosła dwadzieścia franków wspaniałomyślnemu wojażerowi, któremu zresztą oszczędzono trudu zapuszczania się w jedną z najmilszych okolic Francji, ale zarazem najbardziej opornych dla nowych idej.
Wracając ze swej wycieczki w prowincje południowe, Znakomity Gaudissart zajmował