wypadnie na jego niekorzyść, a adwokat potwierdził to. Gazonal, mimo że major Gwardji Narodowej w swojem miasteczku i jeden z najtęższych fabrykantów w departamencie, czuł się wParyżu tak bardzo niczem, tak przytem spłoszył się drożyzną życia i najmniejszych fatałaszek, że przycupnął w swoim nędznym hoteliku. Południowiec ten, pozbawiony słońca, nienawidził Paryża, który nazywał fabryką reumatyzmów. Sumując koszta swego procesu i pobytu, przysięgał sobie za powrotem otruć prefekta albo przyprawić mu rogi! W chwilach melancholji zabijał prefekta bez pardonu, w chwilach lepszego humoru przyprawiał mu rogi.
Pewnego rana, kończąc śniadanie i klnąc przytem jak wściekły, przeglądał dziennik. Wyczytał te słowa, kończące dłuższy artykuł:
„Nasz wielki pejzażysta, Leon de Lora, który przed miesiącem powrócił z Włoch, wystawi w Salonie kilka płócien, wystawa tedy zapowiada się świetnie”.
Słowa te uderzyły Gazonala, jakgdyby rzucił mu je w ucho ów głos, który wiedzie szczęśliwych graczy. Z szybkością decyzji, jaka cechuje ludzi Południa, Gazonal wypadł z hotelu na ulicę, z ulicy skoczył do kabrjoletu i udał się na ulicę Berlińską do swego kuzyna.
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/142
Ta strona została przepisana.