Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Leon de Lora kazał powiedzieć krewniakowi, że go prosi na śniadanie do Café de Paris nazajutrz, w tej chwili bowiem jest zajęty i nie może go przyjąć. Gazonal, jako prawdziwy południowiec, odpowiedział lokajowi wszystkie swe niedole.
Nazajutrz o dziesiątej, Gazonal, o wiele zbyt strojny na tę okoliczność (niebieski frak ze złotemi guzami, koszula z żabotem, biała kamizelka i żółte rękawiczki) oczekiwał swego amfitrjona, drepcąc przez godzinę po bulwarze, dowiedziawszy się wprzód od kawiarza (tak się nazywa na prowincji właściciel kawiarni), że stali goście śniadają zazwyczaj między jedenastą a dwunastą.
Około wpół do dwunastej, dwaj Paryżanie, w zwykłych kurteczkach (mówił, opowiadając swoje przygody krajanom) i wyglądający na hetkę pętelkę, wykrzyknęli widząc mnie na bulwarze: „Jest twój Gazonal!“ Sekundantem tym był Bixiou, którego Leon de Lora wziął z sobą aby się zabawić kosztem kuzyna.
Nie gniewaj się, drogi kuzynie, jestem na twoje usługi, wykrzyknął mały Leonek ściskając mnie, powiadał Gazonal za powrotem swoim przyjaciołom. Śniadanie było wspaniałe. Miałem uczucie, że mi się troi w oczach, kiedy ujrzałem ilość sztuk złota, które to wszystko pochłonęło. Ci ludzie muszą zarabiać istne