jeszcze na pniu albo już zżętych, którzy codzień wznoszą na chwałę Francji ten pomnik nazwany Operą, skupienie sił, woli, genjuszu istniejące jedynie w Paryżu...
— Widziałem już Operę, rzekł Gazonal z lekceważącą miną.
— Z miejsca za trzy franki sześćdziesiąt centymów, odparł pejzażysta, tak jak oglądałeś Paryż na ulicy Croix-des-Petits-Champs... nic o nim nie wiedząc... Co dawano w Operze kiedy tam byłeś?\
— Wilhelma Telia.
— Brawo, rzekł pejzażyta, wielki duet Matyldy musiał ci się podobać. No i cóż, jak sobie wyobrażasz co robiła śpiewaczka, kiedy zeszła ze sceny?
— Co robiła?...
— Zasiadła do paru tęgich zrazów krwawiącej baraniny, które służący trzymał dla niej gotowe...
— Niechże ją drzwi scisną!
— Malibran krzepiła się wódką i to ją zabiło... Inna rzecz! Widziałeś balet, zobaczysz go tutaj w skromnym porannym stroju, nie wiedząc że twój proces zależy od którychś z tych nóżek...
— Mój proces?
— Patrz, kuzynie, oto co nazywają „koryfejką“.
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/148
Ta strona została przepisana.