Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/151

Ta strona została przepisana.

Dworu, który załatwia jej sprawy w dziennikach, niesie rano słowa wojny lub pokoju dyrektorowi Opery, i troszczy się o oklaski, któremi witają ją kiedy wchodzi na scenę lub z niej schodzi.
— To, moi drodzy, to ostatni cios, nie miałem zielonego pojęcia o Paryżu.
— Wiedz pan przynajmniej, co można ujrzeć w dziesięć minut w pasażu Opery, o!... rzekł Bixiou.
Dwie osoby wychodziły w tej chwili z pasażu, mężczyzna i kobieta. Kobieta nie była ładna ani brzydka, tualeta odznaczała się ową dystynkcją formy, kroju, barwy, która znamionuje artystkę, a mężczyzna dosyć wyglądał na kantora.
— Oto, rzekł Bixiou, bas i druga primabalerina. Bas, to człowiek olbrzymiego talentu, ale ponieważ bas jest to uboczna rola w partycjach, zarabia ledwie tyle, co tancerka. Ta baletnica była sławna, nim pojawiły się Taglioni i Elssler, utrzymała się przy tańcu charakterystycznym, mimice. Gdyby tamte dwie nie odkryły w tańcu nieznanej wprzódy poezji, ta byłaby pierwszorzędnym talentem, ale dziś zeszła na drugi plan. Bądź co bądź, pobiera trzydzieści tysięcy franków i ma wiernego przyjaciela w pewnym parze Francji, bardzo wpływowym w Izbie. A ot, tam, widzi pan tancerkę trzeciej klasy, tancerkę która istnieje jedynie dzięki wszech-