Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/155

Ta strona została przepisana.

wać. W policji kryminalnej mówią inaczej. Vidocq mówił do swoich klijentów: „Dano do stołu“. To zabawniejsze, bo tu chodzi o gilotynę.
Gazonal, którego Bixiou szturchnął łokciem, zmienił się cały we wzrok i słuch.
— Czy pan smaruje? spytał Fromenteau groźnie choć zimno.
— Chodzi o pięćdziesiąt centymów (Odry w Pajacach), odparł administrator, biorąc pięciofrankówkę i podając ją panu Fromenteau.
— A dla kanalji?... odparł tenże.
— Dla jakiej? spytał Gaillard.
— Tej, której używam, odrzekł Fromenteau spokojnie.
— Czy jest gorsza? spytał Bixiou.
— Owszem, panie, odparł szpieg. Są ci, którzy nam udzielają wskazówek nieświadomie i darmo. Głupców i dudków stawiam poniżej kanalji.
— Kanał ja bywa czasem ładna i sprytna! wykrzyknął Leon.
— Więc pan jest z policji, spytał Gazonal spoglądając z niepokojem i ciekawością na tego suchego człeczynę, niewzruszonego i odzianego tak jak pisarz u komornika.
— O której pan mówi? rzekł Fromenteau.
— Więc są różne?
— Bywało ich aż pięć, odparł Fromenteau. Kryminalna, której naczelnikiem był Vidocq. — Kontrpolicja, której naczelnik jest zawsze nie-