Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/159

Ta strona została przepisana.

— Brawo! wykrzyknął Bixiou. Jeżeli pójdzie tak dalej, będziemy może mieli zabawny dzień.
— Słuchaj Gazonal, rzekł Leon, pociągnę go za sznurek na twoją intencję, ale bądź poważny jak mumja egipska. Zobaczysz gratis tęgiego oryginała, człowieka któremu ważność jego przewróciła w głowie. Dziś, mój drogi, każdy chce się okryć sławą a najczęściej okrywa się śmiesznością; stąd żywe karykatury, najzupełniej nowe...
— Skoro wsyscy będą sławni, jak będzie można rozróżnić? spytał Gazonal.
— Kto jest sławny?... Głupiec, odparł Bixiou. Pański kuzyn ma krzyż, ja jestem dobrze ubrany, i wszyscy na mnie patrzą...
Po tej uwadze, która wyjaśni może, dlaczego wielcy ludzie polityczni nie noszą w Paryżu wstążeczki orderowej, Leon wskazał Gazonalowi wypisane złotemi czcionkami znamienite nazwsko „Vital, następca Finota, fabrykant kapeluszy“ (a nie jak dawniej kapelusznik), którego reklamy przynoszą dziennikom tyle, co reklamy trzech fabrykantów pigułek lub pralinek. Jestto, co więcej, autor małej rozprawki o kapeluszach.
— Drogi panie, rzekł Bixiou pokazując Gazonalowi wspaniałą wystawę, Vital ma czterdzieści tysięcy franków renty.