Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/163

Ta strona została przepisana.

z tem, aby nosić na głowie tę rurę! powiedział jeden z naszych pisarzy. Oto falistości, jakie zdołałem nadać tym ohydnym linjom, rzekł wskazując jedną ze swoich kreacji. Umiem je, jak pan widzi, dostroić do typu każdego osobnika. Oto kapelusz lekarza, kupca, dandysa, artysty, tłuściocha, chudego. Mimo to, to zawsze ohyda! Czy pan dobrze chwyta moją myśl?
Ujął kapelusz niski o szerokich brzegach.
— Oto stary kapelusz Klaudjusza Vignon, wielkiego krytyka, człowieka wolnego i birbanta... Pojednał się z rządem, mianują go profesorem, bibljotekarzem, pisuje już tylko w Debatach, zostaje referendarzem, ma szesnaście tysięcy franków pensji, zarabia cztery tysiące w dzienniku, ma Legję... Oto jego nowy kapelusz.
Vital pokazał kapelusz o kroju i rysunku istotnie juste-milieu.
— Powinien mu pan był zrobić kapelusz pajaca! wykrzyknął Gazonal.
— Pan jest genjusz pierwszej klasy, panie Vital, rzekł Leon.
Vital skłonił się.
— Czy mógłby mi pan powiedzieć, czemu pańskie sklepy są otwarte najpóźniej ze wszystkich, dłużej nawet niż kawiarnie i winiarnie? Doprawdy, to mnie intryguje, rzekł Gazonal.
— Po pierwsze, nasze magazyny efektowniejsze są przy świetle niż za dnia. A potem, na