nor bławatnej Francji będzie ocalony w dniu, w którym szary kapelusz z okrągłą główką będzie kosztował sto franków! Będziemy mogli wówczas, jak krawcy, udzielać kredytu. Aby dojść do tego rezultatu, trzebaby się zdecydować na noszenie klamry i złotej wstążki, piór, jedwabnego podbicia, jak za Ludwika XIII i XIV. Wówczas nasz przemysł, wchodząc w dziedzinę fantazji, rozrósłby się dziesięciokrotnie. Rynek świata należałby do Francji, jak w modach kobiecych, którym Paryż zawsze będzie dawał ton, podczas gdy nasz obecny kapelusz można wyrabiać wszędzie. Dziesięć miljonów zagranicznych pieniędzy jest rocznie do zdobycia dla naszego kraju w tej materji...
— To rewolucja! rzekł Bixiou udając entuzjazm.
— Tak, radykalna, bo trzeba zmienić formę.
— Pan jest jak Luter, rzekł Leon, który zawsze ma słabostkę do kalamburu, pan marzysz o reformie.
— Tak, panie. Ach, gdyby dwunastu czy piętnastu artystów, kapitalistów lub dandysów, którzy dają ton, zechciało zdobyć się na odwagę na dwadzieścia cztery godzin, handel francuski wygrałby piękną bitwę! Ot, właśnie mówiłem żonie: aby to osiągnąć, oddałbym cały majątek! Tak, całą moją ambicją jest odrodzić kapelusz i zniknąć.
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/165
Ta strona została przepisana.