Dostrzegłszy żywość właściwą ludziom z Południa, dodała wzruszonym głosem: „To po biednej księżnej de Lamballe“.
— Jakto, tak blisko Zamku? wykrzyknął Bixiou.
— Panie, oni w to nie wierzą, odparła.
— Droga pani, my nie przychodzimy aby kupować, rzekł mężnie Bixiou.
— Widzę to, proszę pana, odparła pani Nourisson.
— Mamy różne rzeczy do sprzedania, ciągnął znakomity karykaturzysta. Mieszkam przy ulicy Richelieu, numer 113, szóste piętro. Gdyby pani zechciała zajść na chwilę, mogłaby pani zrobić bajeczny interes...
— Ten pan chce może kilku łokci muślinu, które dobrze na kimś leżą, rzekła z uśmiechem.
— Nie, chodzi o suknię ślubna, odparł poważnie Leon de Lora.
W kwadrans później pani Nourisson przyszła w istocie do artysty, który na zakończenie tego żarciku zabrał do siebie Leona i Gazonala. Pani Nourisson zastała ich poważnych nakształt autora, którego praca nie zyskała sukcesu, na jaki zasługuje.
— Pani, rzekł nieustraszony kawalarz pokazując parę damskich pantofli, to po cesarzowe! Józefinie.
Trzeba było odpłacić pani Nourisson równą monetą jej księżnę de Lamballe.
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/167
Ta strona została przepisana.